wtorek, 23 stycznia 2018

Rozdział 18: Rozkaz od Wodza

*************** Kylo Ren ********************
Zdenerwowany, szybkim krokiem przemierzam korytarze bazy. Najwyższy Wódz wezwał mnie pilnie przed swoje oblicze. Tym razem prawdziwe, nie hologram. Nie przyznam się do tego nikomu, ale zawsze w jego obecności czuję się nieswojo. Chociaż to tylko chudy, stary człowiek z twarzą, która wygląda jak stopiony kawałek plastiku. Czuję jednak wielką Moc, jaka go przepełnia. Wiem, że gdyby tylko chciał, nie ruszając się z miejsca złapał by mnie za gardło i udusił, tak jak ja czasem to robię z nieposłusznymi oficerami albo szturmowcami.
Tym razem Wodza przepełnia niepokój. To sprawia, że staję się bardzo niepewny. Wódz zawsze był niewzruszony jak skała. Patrząc na niego mieliśmy pewność zwycięstwa. Mały głupi Ruch Oporu nie mógł nam zagrozić. Nawet kiedy wysadzili w powietrze Starkillera, Wódz szybko wytłumaczył, że to z powodu błędów konstruktorów i oficerów od ochrony. Więcej takich błędów nie popełnimy. Najwyższy Porządek rządzi całą Galaktyką i nikt nam tej władzy nie odbierze!
Niestety, jak zwykle, kiedy się spieszę coś musi mi przeszkodzić.
Zza zakrętu korytarza prosto na mnie wychodzi Phasma prowadząc na lufie blastera jakiegoś człowieka. Na mój widok oboje zatrzymują się. Człowiek ma na sobie kombinezon mechanika i cały się trzęsie.
– Co tu się dzieje? – pytam.
– To mechanik z piątego poziomu – mówi Phasma swoim metalicznym głosem. – Przyłapano go na kontaktach z przemytnikami. Prowadzę go właśnie do sali przesłuchań.
Kiwam głową. Już wcześniej docierały do mnie pogłoski, że w bazach Najwyższego Porządku kwitnie czarny rynek. Mechanicy sprzedają części maszyn, a nawet całe droidy, a potem zgłaszają, że zostały zniszczone podczas ataków Ruchu Oporu. Słyszałem nawet, że niektórzy szturmowcy sprzedają swoją broń. Jest to surowo zakazane i karane śmiercią, ale wśród żołnierzy zawsze znajdzie sią jakaś czarna owca. Przemytnicy przywożą alkohol i inne używki, których użycie też jest u nas zakazane. Oficer przyłapany na pijaństwie zostaje zdegradowany do szeregowca, a szeregowcy są aresztowani i zsyłani na ciężkie roboty w kopalniach radioaktywnych pierwiastków. Mimo to przynajmniej raz w miesiącu Phasma i jej ludzie znajdują poukrywane w różnych miejscach butelki koreliańskiej whisky albo hodowane na Naboo przez Gunganów algi, które dają niezły odlot. Poza tym z pewnością przynajmniej niektórzy przemytnicy szpiegują dla Ruchu Oporu. Rebelia zawsze przyciągała wszelkie szumowiny i męty… podejrzane osobniki… takich jak… jak… Han Solo!
Wspomnienie ojca jak zwykle psuje mi humor. Spoglądam z góry na przerażonego mechanika i wysyłam w jego stronę falę Mocy. Mężczyzna sinieje na twarzy i zaczyna rozpaczliwie wrzeszczeć.  Powoli, powolutku, zaciskam pętlę na jego gardle… Patrzę jak oczy wychodzą mu z orbit…
– Ren, przestań natychmiast! – wrzeszczy Phasma. – Nie wolno ci go zabić, zanim go nie przesłucham!
Nie wolno? Ona śmie mówić mi, co mi wolno? Zdenerwowany, wzmacniam Moc. Mechanik już nie wrzeszczy tylko piszczy… I nagle… fala okropnego smrodu dociera do mnie nawet przez maskę.
– Błeeeeeeee… – Phasma odskakuje z obrzydzeniem.
Zwalniam uścisk, mechanik opada na kolana, ciężko dysząc. Na spodniach ma wielką brązową plamę, a pod nogami zbiera się kałuża. Cofam się w tył, żeby nie zamoczyć płaszcza.
– Zabierz to ścierwo – mówię do Phasmy. – I niech tu ktoś posprząta!
Ona szturcha mechanika lufą blastera. Ten wstaje na nogi i chwiejąc się idzie przed siebie. Myśli, że ma szczęście, bo przeżył. Jeszcze nie wie, co go czeka na przesłuchaniu. Chwilę patrzę za nimi. Jestem pewien, że mijający nas szturmowcy też mają twarze wykrzywione z obrzydzenia jak ja teraz.
Chociaż trochę chcę mi się śmiać, bo Phasma będzie musiała spędzić jeszcze z godzinę zamknięta z tym śmierdzielem w małej sali przesłuchań.


Mijam kolejne zakręty i szybko znajduję się przed komnatą Wodza. Dzrwi otwierają się z sykiem. Wewnątrz jest cała na czerwono, a przy ścianach stoją strażnicy Wodza z zasłoniętymi twarzami. On sam siedzi na tronie. Oczy ma zamknięte jakby spał, jednak kiedy tylko wchodzę otwiera je i patrzy na mnie uważnie. Mam na sobie maskę i zawsze zastanawiam się, czy widzi przez nią moją twarz. Myślę że tak. Dla osób władających Mocą to nie jest takie trudne. Potrafią widzieć przez przestrzeń i czas, czasami znają przyszłość. Ja też coś czuję. Twarz Wodza jest nieruchoma, ale czuję płynące od niego niespokojne fale Mocy. Wódz coś zobaczył albo usłyszał w swoich wizjach. Czy grozi nam niebezpieczeństwo? Czy baza na Rashoo 5 wybuchnie jak Starkiller?
– Podejdź do mnie Kylo Renie – Mówi Wódz.
Podchodzę i przyklękam na jedno kolano, skłaniając głowę. Wódz przez chwilę przygląda mi się w milczeniu.
– Co się stało, Najwyższy Wodzu? – pytam.  – Dlaczego mnie wzywałeś? Czy coś nam grozi?
– Nie – odpowiada Wódz. – Ale wyczułem coś dziwnego.
– Zakłócenie Mocy? – pytam. – Czy Jasna Strona rośnie w siłę? – Nie chcę nawet myśleć o tym, że Wódz znowu wyczuł wahanie w mojej duszy. Ale jak zawsze, kiedy nie chcę o czymś myśleć, to właśnie ta myśl nie daje się wyrzucić z głowy. Robię się zły, bo wiem, że Wódz czuje moją słabość.
– To nie Jasna Strona – odpowiada Wódz. – To coś dziwnego. Mignęło na chwilę i zgasło, jak słaba gwiazda gdzieś na końcu Galaktyki.
– Nie Jasna Strona? – dziwię się. – W takim razie co?
– Przypomina mi to coś, o czym czytałem w starych księgach – mówi zamyślony Wódz. – Zapomniana od dawna wiedza… Coś, co odrzucili i Jedi, i Sithowie…
Zapomniana wiedza? Marszczę brwi. Moc kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic… nie tylko przede mną, ale i przed Najwyższym Wodzem?
– Kylo Renie – mówi stanowczo Wódz. – Musimy być czujni. Jakiś nowy czynnik wszedł do gry. Skontaktuj się z naszym szpiegiem w bazie Ruchu Oporu. Niech nie przestaje śledzić Skywalkera i Organy. I tej dziewczyny, która ci uciekła. Mogą coś wiedzieć.
– Oczywiście, Najwyższy Wodzu. Zaraz wydam rozkazy.
– Jaka szkoda, że nasze nowe działo jeszcze nie jest gotowe – wzdycha Wódz. – Zniszczyłbym ich od razu. Ale musimy poczekać. Nie uciekną nam.
– Nie uciekną – przytakuję.
– Mam też zadanie dla ciebie – mówi Najwyższy Wódz. – Połącz się z umysłem Skywalkera. Wysonduj go. Tylko delikatnie, żeby się nie domyślił.
Wzdrygam się. Na myśl o połączeniu ze Skywalkerem ogarnia mnie zimna, mdląca nienawiść. Nie wiem, czy potrafię wysondować go delikatnie, jak chce Wódz. Raczej usmażę jego mózg albo rozerwę go na strzępki!
– Wodzu… – mówię z wahaniem. – Pozwól mi połączyć się z kimś innym. Skywalkera… za bardzo nienawidzę. Nie potrafię… nie powstrzymam się… Albo pozwól mi go zabić!
– Nie! – mówi Wódz, krzywiąc twarz. – Jeszcze nie teraz. On może coś wiedzieć o tym nowym czynniku. Dopóki nie dowiem się, co to jest, on jest nam potrzebny.
– To może… połączę się z kimś innym…
– Twoja matka ma zbyt słabą Moc i nigdy nie była szkolona. – Wódz od razu domyśla się, co chcę powiedzieć. – A tamta dziewczyna… Może być silna Mocą, ale ona też nic nie wie. To złomiarka z Jakku, na pewno nigdy nie czytała świętych ksiąg Jedi. O ile w ogóle umie czytać. – Wódz patrzy na mnie uważnie. – Kylo Renie, czy to znaczy, że jesteś zbyt słaby, żeby wykonać zadanie, jakie ci wyznaczyłem?
– Nie, Wodzu… ja… spróbuję…
– Nie próbuj! – mówi twardo Wódz. – Zrób to, albo tego nie rób. Ale nie próbuj.
– Rozumiem – szepczę ze wstydem, przypominając sobie jedną z podstawowych zasad Jedi.
– Mam nadzieję, że dobrze zrozumiałeś. A teraz odejdź.

Skłaniam się nisko i odchodzę. Czuję, że pod maską moja twarz płynie od potu. Blizna zaczyna mnie piec. Nagle przychodzi mi do głowy, że kiedy już osiągnę Moc równie silną jak moc Wodza, moja twarz też będzie wyglądać jak kawałek stopionego plastiku.


*******************************************************

Wróciłam po długim czasie i teraz mam postanowienie naprawdę dociągnąć to do końca!
Trzymajcie kciuki i wyślijcie mi trochę Mocy!



...

...