Ten kawałek powstał na wielką prośbę mojej koleżanki i jest to osobna jednopartówka, nie część opowiadania!
Wiem, że Kylo Ren jest zupełnie niekanoniczny :P ale mam nadzieję, że spodoba Wam się...
(wiem, że nie umiem pisać takich scen, ale raz się żyje XD)
Dla Ciebie, Aynez! :P (i wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!)
***************************************************************************
Aynez Ren dezaktywowała miecz i
krótkim skinieniem głowy podziękowała przeciwnikowi.
To był piękny pojedynek, a ona
sama pokazała się w nim od najlepszej strony. Kilka razy mało brakowało, a
zostałaby pokonana, ale zawsze w ostatniej chwili udało jej się zaskoczyć go
jakąś sztuczką. Miała wrażenie, że za każdym razem, kiedy udaje jej się
sparować cios albo efektownym piruetem wywinąć się spod ostrza, przeciwnik
nabiera dla niej respektu. Zależało jej na tym. Wiele poświęciła, żeby dotrzeć
aż tu i móc trenować pod okiem samego Kylo Rena! Ten pojedynek był jej
egzaminem wstępnym – gdyby nie wykazała swych umiejętności, mistrz odesłałby ją
z pogardą tam, skąd przyszła. A wcale nie chciała wracać do położonej gdzieś na
najdalszych krańcach Galaktyki siedziby Rycerzy Ren.
Nie, możliwość szkolenia u Kylo
warta była każego poświęcenia. On był najlepszy. Był wspaniałym rycerzem,
wnukiem legendarnego Dartha Vadera. Każdy z młodych adeptów Zakonu Ren chciał
być jak on. Przypomniało jej się, jak nieraz, nocami, rozmawiali długo, snując
marzenia, że dołączą do niego i razem będą podbijać Galaktykę... Kylo Ren
rzadko zjawiał się w siedzibie Zakonu, ale kiedy już tam był, każdy dałby się
zabić, żeby tylko zwrócił na niego uwagę. Przeniesienie na Finalizera było
najwyższym zaszczytem, jaki mógł ją spotkać. Nie marzyła o niczym więcej.
Odwróciła się i ruszyła długim
korytarzem do swej kwatery. Przydzielono jej całkiem niezłą kajutę na
Finalizerze. Oficer, który ją tam zaprowadził, tłumaczył się mocno z tego, że
jest taka ciasna i niewygodna, ale Aynez wolała się nie przyznawać, że
mieszkania Rycerzy Ren są jeszcze mniejsze. Tutaj miała wszystko, czego jej
było trzeba, a nawet małą łazienkę z prysznicem tylko dla siebie. Prysznic był
tym, czego najbardziej teraz potrzebowała. Szaty Rycerzy Ren były piękne i
wyglądało się w nich dostojnie i mrocznie, ale po walce była zawsze spocona jak
mysz. Czasami myślała, że ktoś, kto je projektował, nigdy nie trzymał miecza w
ręce. Zwłaszcza spod hełmu ściekały jej teraz strużki potu i Aynez Ren
pomyślała, że choćby się waliło i paliło, ona musi umyć włosy.
Weszła do swego pokoju,
zatrzasnęła drzwi i z ulgą ściągnęła hełm. Rycerze Ren poza swymi prywatnymi
kwaterami rzadko pokazywali się bez nich. Potrząsnęła głową i długie, czarne
włosy rozsypały jej się na ramionach. Twarz Aynez była blada o lekko trójkątnym
kształcie, miała ciemne oczy i wąskie, ciemne brwi. Teraz zmarszczyła je lekko,
patrząc na droida, który popiskiwał nerwowo stojąc pod drzwiami łazienki.
– Co ty mówisz, KSO-4? – spytała
zdenerwowana. – Jak to awaria?!
– Lady Aynez, proszę się nie
denerwować! – zapiszczał robot. – Niestety, w całym sektorze B-2 zabrakło wody,
ale technicy już nad tym pracują!
– Jak długo to potrwa?
– Godzinę... albo dwie... no
najwyżej trzy!
– Coooo?! Ja muszę wziąć
prysznic! – Aynez była bliska załamania. Nie wytrzyma tyle czasu!
– Lady Aynez, mam rozwiązanie.
Sugeruję udać się do sektora A2, tam wszystko jest w porządku...
– To daleko?
– Nie, na sąsiednim poziomie,
zaprowadzę panią!
– No to prowadź! – westchnęła
Aynez. Szybko zabrała przybory i ręcznik, chowając je pod szerokim, czarnym
płaszczem. Nałożyła hełm i wyszła za droidem na korytarz.
Rzeczywiście, nie było daleko.
Tuż za rogiem wsiedli do windy (jakaś banda techników zamilkła przerażona na
jej widok) i zjechali jeden poziom w dół. Aynez miała tylko nadzieję, że droid
nie zaprowadzi jej do jakiejś wielkiej, wspólnej łazienki szturmowców. Ale na
szczęście przydzielono jej inteligentnego droida. W pomieszczeniu, do którego
ją zaprowadził, była tylko jedna kabina prysznicowa, choć samo było dość duże i
elegancko urządzone. Aynez pomyślała, że z tej łazienki pewnie korzystają
oficerowie.
Odesłała droida do kwatery i z
ulgą zdjęła czarne szaty. Odkręciła ciepłą wodę i sięgnęła po żel. Och, jak
dobrze było czuć wodę spływającą po skórze, mogłaby tak stać godzinami...
Nie wiedziała, jak długo tak
stała pod prysznicem, z zamkniętymi oczami, kiedy nagle zaniepokoił ją jakiś
dźwięk. Prze szum wody usłyszała jakby trzaśnięcie. "Zaraz... czy ja
zamknęłam drzwi?" – zaniepokoiła
się. Nie mogła sobie przypomnieć. Powoli zakręciła wodę i otworzyła oczy.
Ściany kabiny były zaparowane, ale i tak zdawało jej się, że widzi jakiś ciemny
kształt... jakąś sylwetkę... No, pięknie. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby
ktoś z załogi Finalizera podglądał ją w kąpieli! Złoży skargę... Tylko niech
zobaczy, co to za jeden! Przetarła lekko szybę na wysokości oczu. W łazience
rzeczywiście ktoś był. Wysoki mężczyzna, ubrany w czarne szaty, o bladej twarzy
z długim nosem, otoczonej czarnymi, lekko falującymi włosami. Przystojny,
ale... "Co za idiota" – pomyślała Aynez – "przecież skoro widzi,
że łazienka jest zajęta, powinien wyjść! Dlaczego nie wychodzi?!".
Zauważyła, że mężczyzna coś ogląda... Przyglądał się jej szatom, rzuconym w
nieładzie na podłogę!
Wtedy uświadomiła sobie, że on
też ubrany jest w strój Rycerza Ren. A oprócz niej na pokładzie Finalizera był
tylko jeden Rycerz...
Kylo Ren podniósł wzrok i ich
oczy się spotkały. Zauważyła zdumienie na jego twarzy... i coś jeszcze... czy
to był gniew?
"Ciekawe, jak wygląda pod
tymi wszystkimi ciuchami"
Potrząsnęła głową. Skąd te dziwne
myśli...? Kylo Ren to jej mistrz i nauczyciel, nie powinna...
"Mówili, że ma
ośmiopak"
Zacisnęła pięści i wzięła głęboki
oddech, żeby się uspokoić. Kylo Ren wciąż na nią patrzył i choć była pewna, że
przez zaparowane ściany kabiny nie widzi nic poza jej twarzą, poczuła, że
zaczyna się rumienić.
"Ciekawe, czy we wszystkim
jest tak dobry, jak w walce na miecze".
Miała ochotę wrzasnąć z irytacji.
Co za głupia sytuacja! Dlaczego on nie wychodzi? A jeszcze te idiotyczne
myśli...
Tymczasem Kylo Ren podszedł krok
bliżej.
– Co robisz w tej łazience? Masz
swoją przy kwaterze – zapytał. Jego głos, nie zniekształcony przez hełm, był
niski i całkiem przyjemny.
– Przepraszam... na naszym
poziomie była awaria, a ja musiałam się wykąpać... Droid zaprowadził mnie tutaj
– wyrzuciła szybko Aynez. – Już wychodzę, tylko...
– Ależ zostań. – Niespodziewanie
Kylo Ren się uśmiechnął. – Poszukam innej wolnej łazienki.
Aynez do końca życia nie
wiedziała, co w nią wstąpiło i skąd wzięłą się jej ta odwaga... A może to
przemówiła przez nią Moc?
– A może się przyłączysz? –
zaproponowała, lekko uchylając drzwi. – Jest tu dość miejsca dla nas dwojga...
Zdumienie i niedowierzanie
przemknęło przez twarz Kylo Rena i Aynez poczuła się strasznie głupio. Co jej
odbiło, teraz na pewno ją odeśle z powrotem! Jednak trwało to tylko krótką
chwilę, a w następnym momencie twarz mężczyzny rozciągnął szeroki uśmiech.
– Jeśli zapraszasz... –
powiedział, nie spuszczając z niej wzroku. Aynez miała wrażenie, że w mrocznych
oczach Kyla teraz pojawiły się ciepłe iskierki.
Po krótkiej chwili ubrania Kylo
też leżały na podłodze. Aynez przełknęła ślinę. Mężczyzna był wysoki i pięknie
zbudowany. I rzeczywiście miał ten ośmiopak! Aynez tęskniła za chwilą, kiedy
poczuje dotyk jego rąk na swoim ciele...
Kylo odwrócił się jeszcze i
starannie zamknął drzwi łazienki. Teraz nikt nieproszony im nie przeszkodzi.
Potem kilkoma zdecydowanymi krokami pokonał odległość do kabiny prysznicowej.
Aynez odsunęła się pod ścianę, robiąc mu miejsce. Drżała z podekscytowania.
Kylo uśmiechnął się i odkręcił wodę. Ciepłe strumienie zaczęły spływać po ich
ciałach.
– Aynez Ren – powiedział Kylo,
pochylając się nad jej twarzą.
– Kylo... – z trudem wykrztusiła
Aynez.
Pocałował ją mocno i powoli, jego
język delikatnie ale zdecydowanie wsunął się w jej usta. Oddawała pocałunek,
rozkoszując się dotykiem jego dużych dłoni na swym ciele, dotykając jego
twardych mięśni. Uświadomiła sobie, że od dawna marzyła o tym właśnie, nie o
żadnym podboju Galaktyki. A teraz to miała... i choćby jutro miała zostać
odesłana na kraniec Zewnętrznych Rubieży, nie będzie żałować ani chwili.
Zarzuciła ręce na szyję Kylo i zatraciła się w pocałunku. Kiedy oderwali się od
siebie, była bez tchu. Tymczasem mężczyzna pochylił się, całując jej szyję,
schodząc coraz niżej po lśniącej od wilgoci skórze. Wsunęła palce w jego ciemne
włosy, odchylając się do tyłu. Jęknęła cicho, kiedy czubek jego języka dotknął
jej piersi i zatoczył kółko wokół sutka. Czuła jego twardą, pulsującą męskość
tuż przy swojej skórze... Tak bardzo go pragnęła...
– Jesteś gotowa? – zapytał Kylo
zachrypniętym głosem. Jego oczy były pociemniałe z pożądania. Aynez tylko
skinęła głową.
Podniósł ją nieco do góry i oparł
o ścianę, a potem wszedł w nią jednym pewnym i mocnym ruchem. Krzyknęła.
– Boli? – spytał z niepokojem,
natychmiast przerywając ruch.
– Nie, jest dobrze – wyszeptała. –
Tylko... jesteś taki duży...
Zaśmiał się cicho i zamknął jej
usta pocałunkiem, a potem powoli zaczął się w niej poruszać. To było wspaniałe
i cudowne uczucie, mieć go w sobie i Aynez czuła, że mogłaby tak trwać do końca
świata. Drżała, całe jej ciało płonęło, a Kylo poruszał się coraz szybciej i
mocniej... Wreszcie krzyknął krótko, odrzucając głowę w tył, a w tej samej
chwili Aynez poczuła, jak wszechświat rozpada się na miliony kawałków... Pod
powiekami wybuchła jej fontanna białych iskier, które lśniąc opadały w
otchłań...
Potem przez długą chwilę stali
oparci o siebie, nic nie mówiąc, a ich oddechy powoli się uspokajały. Kylo
obejmował ją mocno ramionami, kołysząc powoli. Aynez objęła go w pasie i
wtuliła twarz w jego pierś. Woda z prysznica cały czas delikatnie pieściła ich
ciała.
– Byłaś cudowna – powiedział
cicho Kylo, całując czubek jej głowy.
– Ty też – wymamrotała.
– Zostań ze mną – poprosił. – Nie
mam tu nikogo bliskiego, jestem taki samotny...
– Na zawsze – obiecała.
Finalizer mknął cicho przez
gwiezdną próżnię i nikt nie wiedział, że na jego pokładzie jest dwoje
szczęśliwych ludzi więcej.