poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Rozdział 28: Odprawa u Wodza

Z samego rana przychodzi wezwanie od Najwyższego Wodza.
Jestem pełen niepokoju.  Czy już wie o tym, co robiłem wczoraj wieczorem? Czy chce mnie ukarać? A może jednak zapomniał o Luke’u Skywalkerze… W końcu Wódz ma na głowie sprawy całej Galaktyki, co go obchodzi jakiś jeden stary i bezużyteczny Jedi?
Trochę się uspokajam, kiedy widzę nadciągającego korytarzem z drugiej strony Huxa. Jeśli on też został wezwany, to na pewno chodzi o jakieś zwykłe sprawy. Wódz nie będzie omawiał spraw dotyczących Mocy przy tym… prostaku. To za skomplikowane dla jego małego móżdżku. Niech lepiej zajmie się swoimi statkami i działami.
Snoke wita nas tym razem w postaci hologramu – ogromnego, sięgającego aż pod sam sufit. Jak zwykle przyklękamy w jego obecności, a potem stajemy wyprostowani i milczący. Wyczuwam, że Hux się denerwuje. Czyżby on też miał coś do ukrycia przed Wodzem? No, no, ciekawe. Coś nie wyszło naszemu generałowi? Chętnie popatrzę, jak Wódz go przesłuchuje.
– Melduj o postępach budowy, generale – mówi Snoke.
– Budowa Starkillera 2 zbliża się do końca – odpowiada Hux. – Niedługo będziemy gotowi do próbnego uderzenia. Wzmocniliśmy obronę stacji, teraz nie zagrozi nam już żaden rajd Ruchu Oporu.
Snoke kiwa głową z aprobatą.
– Generale, przypominam, że osobiście za to odpowiadasz – mówi. – Jeśli znowu się okaże, że w konstrukcji “zapomniano” o jakimś szybie wentylacyjnym prowadzącym prosto do reaktora… Dowiesz się, co znaczy mój gniew.
Hux blednie i nerwowo przełyka ślinę. Poprzednim razem, po wybuchu pierwszego Starkillera, Snoke był wściekły. Surowo ukarał wszystkich odpowiedzialnych za budowę i za ochronę stacji. Zresztą niewielu ich zostało, bo część zginęła podczas wybuchu planety.  Huxowi się jakoś udało wykręcić od odpowiedzialności i nawet nie stracił stanowiska. Zawsze umiał się podlizywać i płaszczyć. Marzę, żeby to się skończyło… i przez chwilę nawet myślę, że gdyby tak Starkiller 2 też wybuchł…
– Najwyższy Wodzu! – mówi tymczasem rudzielec. – Proszę o pozwolenie na wysłanie ekspedycji na Hoth. Wiemy, że tam ukrywa się Ruch Oporu. Uderzymy skoncentrowanymi siłami i odetniemy wszystkie drogi ucieczki. Nie wymkną się nam.
Snoke krzywi się. Wiem, o czym myśli. Z pewnością ma ochotę zgnieść Ruch Oporu jak natrętnego owada, ale wiem, co go powstrzymuje. Robi mi się nieprzyjemnie, bo to oznacza, że za chwilę zwróci się do mnie i zapyta...
– Ruchem Oporu zajmiemy się później – mówi Wódz.
– Ale Najwyższy Wodzu… – protestuje Hux – teraz jest najlepszy moment! Odbudowaliśmy w pełni nasze siły. Żołnierzom przyda się jakaś akcja. To bardzo podnosi morale.
– Podejmowaliście ostatnio sporo akcji – mówi Snoke. – Te wszystkie wyprawy po nowych rekrutów.
– Tak, ale… To nie były walki przeciwko regularnemu wojsku. Cywile na odległych planetach nie potrafią się bronić. To żaden przeciwnik.
– Podjąłem już decyzję – mówi zimno Snoke. – I nie dyskutuj ze mną, generale. Na tę chwilę zostawiamy Ruch Oporu w spokoju. Niech na razie myślą, że są bezpieczni. Kylo Ren ma ich pod kontrolą… prawda, Kylo?
– Tak, wodzu! – mówię natychmiast. – Właśnie skontaktowałem się z naszym szpiegiem, przypomniałem mu o lojalności wobec nas…
– A co z Luke’em Skywalkerem? – pyta Snoke.
Oblewa mnie zimny pot. Nie, tak naprawdę wcale nie myślałem, że o tym zapomni… Spodziewałem się tego pytania… Ale dlaczego przy Huxie? Teraz rudzielec będzie oglądał moje upokorzenie…
Przełykam ślinę i wyprostowuję się jeszcze bardziej.
– Luke Skywalker jest dobrze chroniony – melduję. – Pomyślałem, że spróbuję się dostać do kogoś innego, Lei Organy albo tej dziewczny, Rey…
Jeszcze nie zdążyłem skończyć zdania, a czuję, jak moje stopy odrywają się od podłogi.
– Wydałem ci jasne rozkazy, Ren – mówi zimno Snoke.
– Wiem, Wodzu – mówię, starając się zachować spokój – ale… Luke z pewnością spodziewa się ataku. – Staram się przezwyciężyć coraz mocniejszy ucisk na gardle i wciąż mówić wyraźnie. – Myślę, że lepiej uderzyć tam… gdzie są… słabiej chronieni… – chrypię. Brakuje mi oddechu. Hux patrzy na mnie z dołu z drwiącym uśmieszkiem. Niech tylko Snoke mnie puści, zetrę mu go z tej bezczelnej mordy!
Nagle przypomina mi się mechanik, którego kilka dni temu przydusiłem Mocą w korytarzu… i to, co wtedy zrobił… O nie! Jeśli mnie też to się przytrafi?! Zabiję się wtedy… Ale najpierw zabiję Huxa, za to, że to widział!
Uścisk Mocy rozluźnia się i opadam na ziemię, ciężko dysząc. Mija chwila zanim jestem w stanie z powrotem stanąć na nogi.
– Zostawiam ci wolną rękę, Ren – mówi Snoke. – Pamiętaj, że twoim najważniejszym zadaniem teraz jest dowiedzieć się czegoś o tej nowej Mocy. Jak to osiągniesz – twoja sprawa.
– Tak jest, Wodzu! – odpowiadam i z zadowoleniem zauważam, że mimo tego, co stało się przed chwilą, mój głos jest pewny i wcale nie drży. – Zdobędę wszystkie informacje!
– A wracając jeszcze do naszej bazy… – mówi Snoke. – Ilu mamy w tej chwili więźniów?
To pytanie do Huxa, ja nigdy nie zajmowałem się takimi przyziemnymi sprawami. Rudzielec wyciąga datapad i szybko coś sprawdza.
– Pięćset czterdziestu trzech – melduje. – Oprócz tego karna kompania. W ostatnim tygodniu rozstrzelano dziesięciu schwytanych dezerterów.
– To za dużo – mówi Snoke. – Za dużo więźniów, nie rozstrzelanych. Pozbądźcie się ich.
– Zlikwidować? – pyta Hux.
– Nie, trzeba ich jeszcze wykorzystać. Nie będziemy ich żywić za darmo. Odeślijcie ich wszystkich do kopalni. Wykonać!
– Tak jest, Wodzu! – Hux strzela obcasami. Myślę sobie, że to dobrze, że zdążyłem nagrać ostatni przekaz z więźniem.
– Rozejść się – mówi Snoke. Odwracamy się i ramię w ramię wychodzimy z sali. Za nami hologram powoli gaśnie.
Za drzwiami Hux odwraca się i patrzy na mnie z drwiącym uśmiechem.
– Co, przetrzepał ci dzisiaj skórę, nie? – mówi. – Nie jesteś taki nietykalny jak ci się zdawało!
Wywracam oczami, czego on oczywiście nie widzi z powodu maski.
– Lepiej zajmij się tym, co ci Wódz kazał – mówię. – Żeby mi do jutra nie został w tych lochach ani jeden!
– Nie będziesz mi wydawał rozkazów, ty… ty… – Hux zaczyna charczeć, gdy lekko podduszam go Mocą.
– Bo co? – mówię, rozkoszując się widokiem jego siniejącej twarzy. – Bo co mi zrobisz?
Trzymam go tak jeszcze przez chwilę, ciesząc się strachem w jego oczach. Wreszcie jednak wypuszczam. Ktoś może nadejść i nie powinien zobaczyć, jak dwaj najwyżsi rangą po Snoke’u oficerowie walczą ze sobą.
– Wódz się o wszystkim dowie! – warczy Hux, patrząc na mnie z nienawiścią.
– Taaaak? – uśmiecham się lekko i wyciągam rękę w jego stronę. – Chcesz na mnie donieść? No to… Zapomnisz o tym co tu się stało.
– Zapomnę o tym, co tu się stało – powtarza Hux, jego oczy są szkliste.
– I zawsze będziesz słuchał rozkazów Kylo Rena – dodaję.
– I zawsze będę słuchał rozkazów Kylo Rena.
– A teraz odejdź i zajmij się ewakuacją więźniów. Bez odpowiedzi.

Hux odwraca się i odchodzi. Na Moc, jakie to było proste! Dlaczego nie wpadłem na ten pomysł wcześniej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

...

...